Po dwóch dniach
wypisali mnie ze szpitala. Na początku nie za bardzo mogłam wykonywać
gwałtownych ruchów, ale już jest o wiele lepiej. Odmówiłam powrotu do domu
ciotki. Rodzice Dan wzięli mnie do siebie, kiedy usłyszeli o tym, że
zamordowano ciotkę. Jej ciało zostało zabrane jeszcze kiedy byłam w szpitalu, a
dom wystawiony na sprzedaż. W ciągu zaledwie trzech miesięcy, straciłam całą
rodzinę. Starałam się nie myśleć o tym, ale po prostu nie mogłam. W ciągu dnia
oglądałam na laptopie jakieś beznadziejne filmy i pochłaniałam lody. Justin i
Dan starali się przywrócić mnie do normalności, ale pomiędzy atakami płaczu, a koszmarami
w czasie snu znajdowała się fazą „mam wyjebane na wszystko”. Świadomość, że nie
żyje już nikt z rodziny, bolała chyba nawet bardziej niż po śmierci rodziców i
rodzeństwa. Teraz miałam tylko przyjaciół. Dwa dni po moim wyjściu ze szpitala
odwiedziła mnie Denika. Starała się zrobić wszystko, żeby poprawić mi humor,
ale jej nie wyszło. Pustka w moim sercu była ogromna i boląca.
Ostatecznie,
Danielle uparła się na przeprowadzkę do Kalifornii. Jej rodzice uparli się, że
zostaną w Stratford, ale my mogłyśmy zrobić co chcemy. Namawiała mnie do tego,
żebym w końcu porozmawiała z Justinem o tym, czy przeprowadza się z nami. Jakoś
nie mogłam się do tego zebrać.
Siedziałam na
kanapie w salonie Danielle i oglądałam po raz setny „Zmierzch”. Normalnie
nienawidzę tego filmu, ale mam fazę i nie zwracam uwagi na to, co oglądam. Dan
poszła odebrać mój samochód. Sama chciałam to zrobić, ale uparła się, żebym nie
wychodziła z domu. Nie chciało mi się kłócić, więc po prostu zawinęłam się w
koc, zrobiłam kakao, włączyłam denny film i walnęłam na kanapę. Wlepiłam
obojętny wzrok w ekran telewizora.
-Znowu „Zmierzch”?
– Justin wszedł do salonu. Rzucił szkolny plecak na podłogę przy wejściu.
-Pierwsze, co
mi się pod rękę nawinęło. – odparłam obojętnie, nie odrywając wzroku od filmu.
Chłopak usiadł na kanapie i przyciągnął mnie do siebie. Oparłam się o niego i
cicho westchnęłam. Teraz, albo nigdy. – Danielle rozmawiała z tobą o naszych
planach?
-Jakich
planach? Nic nie mówiła.
-Chcemy wrócić
do Los Angeles. – podniosłam na niego wzrok. Jego brązowe oczy utkwione były we
mnie. – Tam jest mój dom i chcę tam wrócić, ale nie chcę zostawiać ciebie. Pytanie
brzmi, czy chciałbyś zamieszkać w Kalifornii?
Między nami
zapadła nieprzyjemna cisza. Justin wpatrywał się we mnie z dziwną miną przez
ładne pół minuty, które wydawało mi się wiecznością.
-Daj mi to
przemyśleć. Chciałbym znać odpowiedź teraz, ale nie chcę zostawiać tutaj wszystkich
znajomych i mamy.
-Rozumiem cię.
Też nie chciałam zostawiać przyjaciół, kiedy dowiedziałam się od ciotki, że
przeprowadzam się do Kanady. Groziłam, że przywiążę się łańcuchem do
kaloryfera. – Justin zaśmiał się, słysząc o moim zamiarze.
-Zrobiłaś to?
-A jak myślisz?
– uniosłam brwi w spojrzeniu mówiącym „ty się serio o to pytasz?”.
-Pomyślę nad
opcją przeprowadzki. Ogółem, to ciekawa propozycja. – uśmiechnęłam się sama do
siebie. Oby się zgodził, bo naprawdę chcę wrócić do domu.
Reszta dnia
upłynęła na nieudolnych próbach przywrócenia mnie do życia. Nie działa
praktycznie nic. Widzę wszystko bez jakichkolwiek kolorów. Cenię sobie
przyjaciół, ale oni nie zastąpią mi rodziny. Coś, co nie daje mi spokoju, to
moje ostatnie spotkanie z ciotką. Pokłóciłyśmy się. Padły słowa, które nie
powinny nigdy paść i nie mogłam z nią normalnie porozmawiać. Zaczęłam żałować,
że pojechałam do Los Angeles bez konsultacji z nią. Teraz już nie ma odwrotu.
Nie cofnę czasu, choćbym nie wiem jak bardzo chciała.
Rodzice
Danielle zaoferowali, że zawiozą nas na lotnisko, jeśli zdecydujemy się wracać
do Stanów i weźmiemy ich willę nad oceanem, gdzie do tej pory mieszkali.
Uznałam, że poszukam własnego mieszkania. Przeszło na mnie sporo kasy, ponieważ
i ciotka i rodzice mieli bardzo dobrze płatne prace i dodatkowo mama i tata odkładali
na wyjazd do Chin. To wszystko teraz przeszło na mnie. Spora suma, ale domy w
Los Angeles do tanich nie należą. W planach mam kupienie posiadłości w Malibu,
znalezienie jakiejś roboty i uzupełnienie szafy. Potem pewnie jeszcze coś
dojdzie do tego, ale okaże się na miejscu.
Cały czas
czekam na ostateczną odpowiedź Justina. Wiem, że to dla niego trudna decyzja. Dla
mnie też. Jeśli się nie zgodzi, będę musiała wybierać między powrotem do domu,
a nim. Nie wiem, co bym wybrała. Wrócić do domu oznacza powrót do dawnego życia,
w którym nie ma Justina. Zostanie w Stratford to porzucenie szansy na ponowne mieszkanie
w ojczyźnie, ale ciągnięcie związku z Bieberem.
-Soł? –
Danielle opadła na kanapę obok mnie zaraz po tym, jak Justin wyszedł od niej z
domu.
-Zastanowi się.
– owinęłam się szczelniej kocem. – Mam nadzieję, że się zgodzi.
-Ja też, bo ja
chcę wracać do Stanów, ale nie chcę zostawiać tutaj ciebie lub patrzeć jak
płaczesz, bo on został w Kanadzie. – zaśmiałam się pod nosem.
-Wychodzi na
to, ze wszyscy jesteśmy w kropce.
-Najwyraźniej.
Yoko dzwoniła. – nagła zmiana tematu wyrwała mnie z rozmyślania nad wyjazdem
bez mojego chłopaka. Oderwałam wzrok od ekranu telewizora i spojrzałam na
przyjaciółkę.
-Co mówiła?
-Że McCartney
się o ciebie dopytuje. Na okrągło.
-O kurwa. -
wytrzeszczyłam oczy słysząc nazwisko mojego eks. – Co on ode mnie chce?
-Nie wiem.
Kashida niczego więcej nie mówiła. Jeśli mam być szczera, to mi się to wcale
nie podoba.
-No bez kitu.
Debil mnie najpierw zdradza z tą cholerną Jade, a teraz się o mnie dopytuje. Nie
wiem, co on sobie myśli i jakoś nie chcę wiedzieć. Powiedziałam mu, że nie chcę
go w swoim życiu i ma spierdalać.
-No i dobrze.
Gorzej, bo on chyba o tym zapomniał.
-Na to wygląda.
Poza tym, mam chłopaka. Już drugi raz Justin mi udowodnił, że nie pozwoli aby
coś mi się stało. McCartney zbierałby resztki swojej dumy po całym świecie.
-No i to jest
facet. – Dan nabrała garść popcornu z miski, którą trzymałam i wpakowała sobie
do ust. Spojrzałam na nią zaskoczona, że jakoś nagle zaczęła go akceptować. –
Co nie znaczy, że go akceptuję.
-Nie, wcale. -
uśmiechnęłam się do niej porozumiewawczo.
-Niech się pospieszy
z tą decyzją, bo musimy kupić bilety.
-Twoi rodzice obserwują
loty do Los Angeles z Toronto Pearson International Airport?
-Nie z Toronto.
Z JFK.
-Toronto jest
przecież bliżej niż Kennedy.
-Ale z Toronto
nie ma w najbliższym czasie miejsc w samolotach do Los Angeles. Są do tylko do
Atlanty i Indianapolis.
-Dobra. A O’Here?
– Dan pokręciła głową.
-Zajęte.
Musiałybyśmy długo czekać. – westchnęłam. – Z JFK jest tyko kilka miejsc w
ciągu najbliższego pół roku. Dlatego trzeba pogonić trochę Justina i kupować
bilety.
-Dobra, napiszę
mu. – sięgnęłam po mój telefon, leżący na stoliku przede mną. Napisałam szybką
wiadomość i po minucie dostałam odpowiedź.
-Leci z nami. – zawołałam. –
Wracamy do domu! – Danielle zajęło chwilę ogarnięcie sytuacji. Wstała szybko z
kanapy i, ciągnąc mnie za sobą, pobiegła do gabinetu swojego ojca.
-Tato! – jeszcze nawet nie
zdążyła otworzyć drzwi. – Kupuj bilety na lot za tydzień! Lecimy do Los
Angeles! – otworzyła drewnianą powłokę do gabinetu i wpadła do środka.
Pan Stewart podniósł wzrok znad
ekranu laptopa i wlepił go w córkę. Był to mężczyzna w podeszłym wieku,
wyglądający i zachowujący się jak normalny urzędnik. Nigdy nie widziałam go w
innym ubraniu niż garnitur. Na nosie zawsze miał okulary od Ray-Ban’a.
-Ile?
-Trzy. Po ile będą? – Danielle
patrzyła na ojca z wyraźną ekscytacją.
-Na mój koszt. – musiałam zbierać
szczękę z podłogi, kiedy to usłyszałam.
Pan Stewart zawsze był hojny i
szastał kasą jak wlezie, ale nadal mnie zadziwiał. Często fundował nam coś, jak
mieszkałyśmy w Los Angeles. Nie brał pod uwagę, ile to może kosztować. Zdarzało
się nawet, że płacił za dziesięć osób. Ojciec Danielle wystukiwał coś na
klawiaturze komputera i wpatrywał uważnie w monitor.
-Macie trzy bilety pierwszą
klasą. Wylot z JFK International Airport 1 grudnia o 2 w nocy. Lecicie liniami
Delta. Coś jeszcze? – nadal nie zebrałam się z szoku, tylko jak debilka gapiłam
się na mężczyznę ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
-Nie. Dzięki, tato. – Danielle przytuliła
ojca, ale ten zaraz odpędził się od niej. Zapomniała najwyraźniej, że pan Stewart
nienawidzi, kiedy się go przytula. Szkoda mu garnituru. Dziwny człowiek, no ale
cóż mogę poradzić. - Napisz Justinowi. – Danielle odwróciła się i wyciągnęła
mnie z gabinetu. Ledwo zdążyłam rzucić krótkie „dziękuję, panu” przez ramię. –
Wracamy do domu! Trzeba się spakować.
-Chcesz się pakować już teraz? –
uniosłam brwi ze zdziwienia. To trochę przesadza, żeby pakować się, kiedy do
przeprowadzki jest jeszcze tydzień.
-Przecież niektóre rzeczy nie
możemy nadać jako bagaż. Trzeba będzie zamówić dostawę. – Dan dostała
momentalnego olśnienia. – Tato! Zamów jeszcze dostawę! – krzyknęła w kierunku
gabinetu ojca. – A ty pisz Justinowi o locie.
-Yhym. – Wyciągnęłam z kieszeni
telefon i skrótowo napisałam Justinowi wszystkie informacje o locie do Los
Angeles.
-Musimy zrobić dokładny plan
tego, co mamy zrobić. – spojrzałam na nią, jakby miała pięć głów.
-Nie możemy iść na spontana? W
ostatniej chwili się spakujemy i już.
-Nie. Mam w planach zakupy w
Nowym Jorku, więc na serio potrzebujemy planu. – jęknęłam głośno słysząc o
zakupach. Nie to, że nie lubię zakupów. Nic do nich nie mam, ale po prostu
najpierw zakupy, potem lot do Kalifornii. Nie za dużo?
-Niech no zgadnę. 5th Avenue?
-Dokładnie. Tam są najlepsze
sklepy.
-A pomyślałaś o tym, że Justin
może się zanudzić na śmierć z nami na zakupach?
-Nie zanudzi. Będzie pomagał nam
w wybieraniu seksownych ciuchów.
-Seksownych? – spojrzałam na nią
spod przymrużonych powiek.
-Seksownych. Zmuszę cię do
kupienia co najmniej jednej pary jeansowych szortów, których nie nosisz, bikini
i wielu innych rzeczy. Justin będzie mi potrzebny do namówienia ciebie do tego
i sam będzie miał okazję oglądania cię w pełnej krasie. – pacnęłam się otwartą
dłonią w czoło. Nieźle to uknuła.
-Dobra, trzeba na serio zrobić
ten plan, bo potem zapomnimy. – Dan usiadła przy kuchennej wyspie i sięgnęła po
leżący na niej tablet. Włączyła notatki i zaczęła coś pisać. Usiadłam
naprzeciwko niej, uprzednio rzucając koc na kanapę w salonie. – Punkt pierwszy.
Pakujemy rzeczy, które nie będą nam potrzebne w samolocie.
Danielle sama układała plan, więc
nie musiałam jej słuchać. Moje myśli powędrowały do Los Angeles. Widziałam mój
dom, zanim uległ zniszczeniu. Nauczyłam się dusić głęboko w sobie smutek i
poczucie winy. Niesamowite, ile można ukryć pod uśmiechem. Toluca Lake pozostanie
dla mnie przeklętą dzielnicą. Miejscem, gdzie straciłam to, co było dla mnie
najważniejsze.
~.~
Oto nowy rozdział :) akcja się przenosi do Los Angeles. Niestety, nowy rozdział pojawi się dopiero za jakieś dwa tygodnie. Czemu? Otóż, jak już Wam pisałam, przeszłam do drugiego etapu olimpiady kuratoryjnej z niemieckiego. Na początku stwierdziłam, że się nie przykładam do tego, bo i tak nie przejdę. Teraz uznałam, że skoro potrzebuję tylko 60%, żeby mieć już 13 pkt do liceum, to chcę przejść. Może mi się uda, zobaczymy. W każdym bądź razie, siedzę w szkole do 17.15, więc do domu wracam koło 18.00 i po prostu padam na twarz. Pani Kasia sobie wymyśliła kółko od 16.30 do 17.15 i muszę chodzić. Jeszcze materiał jest taki, że ja jebię -,- no ale cóż poradzić, trzeba się przyłożyć.
Wgl, byłam wczoraj na koncercie ROOM 94 i prawie straciłam przytomność pod koniec. Mam zdjęcia z Kieranem i Kitem, podpisany bilet, koszulkę i bransoletkę. Było zajebiście. W efekcie, że sezonowce się pchały, nie mam czucia w połowie ciała i nie poszłam do szkoły. A o tym nie wie moja mama. Myśli, że jestem w Arsusie na występie z okazji nadania mojej szkole imienia. Robiłam dekoracje i nie występuję, więc nie musiałam iść. Jestem zmęczona i, jak powiedziałam, obolała. To moje pierwsze wagary i się trochę boję co będzie, jak się dowiedzą. Przypuszczam, że piekło, no ale cóż.
Btw, zaczęłam pisać drugie ff. Tym razem z Zaynem. Nosi tytuł "Hidden". Zacznę je publikować jakoś w nowym roku. Na pewno dam wam link :) Będę mogła liczyć na to, że ocenicie je?
WOW, rozpisałam się, lolz xd
Mam jeszcze jedną sprawę. Po ostatnim rozdziałem jest tylko 13 komentarzy. Oczywiście dziękuję tym, co skomentowali, ale zmartwił mnie ten wynik. Jeśli czytacie, błagam skomentujcie. Nawet negatywnie. Nie obrażę się, tylko postaram poprawić.
+15 komentarzy = nowy rozdział :)
JEŚLI CZYTASZ ROZDZIAŁ, PROSZĘ SKOMENTUJ GO, NAWET NEGATYWNIE. OPINIE CZYTELNIKÓW SĄ DLA MNIE BARDZO WAŻNE!
Rozdział świetny. Bardzo się cieszę, że Justin leci z nimi. Miley będzie bezpieczna. Kocham to opowiadanie. Jestem ciekawa opowiadania z Zaynem. Na pewno też będę czytać :) Co do wagarów to się nie przejmuj, na pewno nie będzie aż tak źle. Powodzenia na tej olimpiadzie z niemieckiego :) x
OdpowiedzUsuń@Furby_xoxo
Rozdział świetny jak zawsze ;) Szkoda że tak długo nie będziesz dodawać no ale...;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, ale dalej czuję, że Miley ma lekka depresję po śmierci ciotki... Może Jus ją pocieszy ;-) #IfYouKnowWhatIMean LA... Też chce tam jechać!!!! Niech mnie też wezmą :-P Wyczuwam podnietę Jaya, bo Miley w bikini :-D
OdpowiedzUsuńNiesamowite normalnie :P
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Justin leci z Miley, bo może wtedy bd jej lepiej i wgl <3
Nie mogę się doczekać drugiego opowiadania tego z Zaynem :) Na pewno bd czytać go :D
Mam nadzieję, że dobrze ci pójdzie na tej olimpiadzie :***
Trzymam kciuki <3
Rozdzial super :> czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Dobrze, że Justin leci z Miley. Będzie się działo :D I powodzenia na olimpiadzie. Trzymam kciuki <3
OdpowiedzUsuńniesamowity jak zawsze. ♥
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial *-*
OdpowiedzUsuńNa początku mialam przeczucie ze Justin nie zostawi przyjaciol rodziny i wg, ze nie pojedzie, a tu taka mila niespodzianka. ;))
+ powodzenia na olimpiadzie ;*
Świetny rozdział.;*
OdpowiedzUsuńAkcja w LA >>>>>>>>>>>>>>>
OdpowiedzUsuńbędzie się działo ;) fajnie , że Jus jedzie z nimi :3
czekam na nowy :3 @lovedreams_x
Świetny ;) Czekam na nn <33 xx
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co się wydarzy dalej :) Fajnie,że akcja się przenosi do LA! :D Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuń@jdbakamyideal
zajebisty !1 <3 kocham !! <3
OdpowiedzUsuńmm! kiedy nn? :D
OdpowiedzUsuńpowiem ci, ze piszesz całkiem nieźle. ładnie opisujesz wydarzenia, uczucia bohaterów genialnie. na ogół nie robisz błędów, a to najważniejsze! :) a no i co do fabuły... z samego początku wydawała mi się dosyć oklepana, ale czytając kolejne rozdziały coraz bardziej wciągałam się w czytanie. Mogę tylko powiedzieć...cóź...pozory ZDECYDOWANIE mylą. podsumowując - mi się baaaardzo podoba ;) cieszy mnie, że Justin leci z nimi. Tak! będzie ciekawie
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do siebie :*
@zaynakainstory
Świetne! Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńKels. xx
świetne opowiadanie <3 czekam na kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuń