poniedziałek, 11 listopada 2013

21. ONE SHOT, EVERYTHING RIDES ON

DLA TYCH CO NIE WIEDZĄ, TYTUŁ TEGO ROZDZIAŁU TO FRAGMENT REFRENU TEGO

Justin’s POV

Kiedy tylko przeczytałem wiadomość od Miley, moja złość sięgnęła zenitu. Jakim prawem McCann znowu położył łapy na mojej dziewczynie? Muszę ją zabrać zanim coś jej zrobią. Wpadłem do domu Jamesa i już w drzwiach wrzasnąłem, że ma się ruszyć i ściągnąć Ryana, Landon i Deana.
-Jak to ją porwał? – James o mało co nie upuścił kubka z kawą, który trzymał w ręku.
-Normalnie. Napisała mi, że jest w samochodzie Jasona i nie wie, gdzie jedzie. Jestem pewien, że zabrał ją do Fanigana.
-Też mi się tak wydaje. – drzwi się otworzyły i do domu weszli pozostali.
-Co jest grane? – Ryan opadł na kanapę obok mnie.
-Fanigan ma dziewczynę Justina. Trzeba mu ją odebrać zanim coś odpierdoli.
-Wiecie gdzie jest? – Dean oparł się o ścianę przy wejściu do salonu.
-W zakładach, a gdzie.
-Dobra. To zrobimy tak. – Landon podszedł do kanapy i usiadł naprzeciwko mnie i Ryana. – Zakłady są otoczone przez las. Ludzie Blaise’a nie sprawdzają terenów, więc łatwo zbliżymy się do głównych budynków. Wątpię, żeby obeszło się bez zamieszania, ale musimy uważać na to, co się będzie działo.
Landon truł jeszcze przez jakieś dziesięć minut, ale przestałem go słuchać po pierwszych dwóch. Moje myśli krążyły wokół McCanna i Fanigana, którzy porwali moją dziewczynę. Powyrywam im nogi z dupy, jeśli coś jej się stało.
Rozważałem wszelkie opcje uwolnienia Miley bez robienia niepotrzebnego rabanu, żeby jej nie przestraszyć. Nie wie wielu rzeczy na mój temat i chciałem, żeby tak zostało. Niestety, McCann mi to uniemożliwił. Najpierw uwziął się na Pattie, teraz na moją dziewczynę. Wpierdala mi się w życie i rujnuje wszystko, co tylko może. Wystarczy mi, że Miley widziała mnie i Tygen w dniu swoich urodzin. Spierdoliłem dzień, który powinien być idealny, a przez to, że wyszła ze szkoły, dobrał się do niej ten kutas.
-Dobra, jedziemy. – Ryan szturchnął mnie w ramię, wyrywając z zamyślenia.
-Nareszcie. – bąknąłem i wstałem z kanapy.
-Bieber. – Landon wyciągnął do mnie rękę z pistoletem. Wziąłem od niego broń i wsadziłem za pasek spodni. Wsiedliśmy do samochodów i ruszyliśmy w kierunku dobrze znanych nam opuszczonych zakładów.
***
Idąc przez las czułem, jak moja wściekłość rośnie. Z każdym krokiem byłem bliżej McCanna i Miley. Dosłownie już czułem odurzający zapach delikatnych perfum mojej dziewczyny. Moim oczom ukazał się pierwszy budynek w obrębie opuszczonej fabryki. Wyciągnąłem zza paska broń i odbezpieczyłem ją.
Wychodząc z gąszczu roślinności, rozejrzałem się po terenie. Nigdzie nie było ani żywej duszy. Wszyscy muszą być w jednym z budynków.
Poczułem wibracje w kieszenie spodni. Wyciągnąłem telefon i spojrzałem na wyświetlacz. Numer zastrzeżony. Odebrałem i przyłożyłem urządzenie do ucha. Nie zdążyłem się odezwać, kiedy usłyszałem wrzask. Moje serce ścisnęło się z bólu, kiedy dotarło do mnie, kogo słyszałem.
-Nie sądziłem, że twoja dziewczyna będzie krzyczeć, kiedy przetnie się jej nadgarstek. Myślałem, że już się przyzwyczaiła do bólu związanego z czymś takim. – zacisnąłem dłonie w pięści. Blaise zaśmiał się, a ja o mało co nie uderzyłem pięścią w pobliskie drzewo.
-Zadarłeś z niewłaściwą osobą, kutasie. – wysyczałem.
-Przestańcie wpierdalać się w nasze interesy, a nic jej się nie stanie.
-Możesz pomarzyć. Zrób jej cokolwiek, a będziesz zbierał mózg ze ściany. I ty i McCaann.
-Już się boję. Wiesz co? Niech twoja dziewczyna zdecyduje. – zapadła cisza, ale po chwili została przerwana przez kolejny krzyk Miley. – Widzisz, chyba podoba jej się ból. – Fanigan rozłączył się.
Ruszyłem sprintem do wejścia do budynku, w którym najczęściej siedział Blaise. Za sobą słyszałem wołania chłopaków, ale olałem ich. Moja dziewczyna cierpi. Nie mogę dopuścić do tego, by coś jeszcze się jej stało. 

Miley’s POV

Łzy wywołane okropnym bólem w prawej ręce cisnęły mi się do oczu. Blaise kilkukrotnie rozciął mi rękę tak głęboko, że już ledwo kojarzyłam, co się dzieje. Jason przywiązał mnie do drewnianego krzesła i nabył trochę siniaków, kiedy usiłowałam mu to uniemożliwić. Przy moich stopach widniała spora kałuża krwi, która zdążyła już opuścić mój organizm. Zaczęło mi się kręcić w głowie i czułam, że niedługo stracę przytomność, lub po prostu się wykrwawię. Blaise krążył po pomieszczeni, mamrocząc coś pod nosem. Przez chwilę obserwowałam go, ale przeniosłam wzrok na swoją rękę. Krew pokrywała nie tylko całą skórę, ale również moją bluzę i spodnie. Moje myśli odpłynęły w przeszłość. Czułam, że to koniec mojego życia. Zanim Justin tutaj dotrze, zdążę się wykrwawić. Przed oczami przelatywały mi wszystkie piękne chwile. Moi rodzice, rodzeństwo, dziadkowie, rodzinny dom w Tennessee, Los Angeles, pierwsze spotkanie z Yoko, wycieczka do Paryża, pierwszy pocałunek, wszyscy znajomi, mocno powalone domówki Danielle, wakacje w Kanadzie, kiedy poznałam Denikę. Wszystkie te wspomnienia spowodowały, że z moich oczu pociekły łzy.
Kiedy czułam, że odpływam w nicość, usłyszałam hałas zza drzwi. Blaise odwrócił się w kierunku drewnianej powierzchni w tej samej chwili, w której runęła na podłogę. Moim oczom ukazał się znajomy chłopak o blond włosach. Dostrzegłam jedynie połyskującą broń w jego ręce, kiedy moja głowa opadła na moją klatkę piersiową. Starałam się zrobić cokolwiek, żeby nie stracić przytomności.

Justin’s POV

Dopadłem skurwiela. Kątem oka dostrzegłem ruch pod ściana pokoju, kiedy głowa Miley opadła bezwładnie na jej klatkę piersiową. Z jednego podłokietnika drewnianego krzesła kapała krew, tworząc kałuże u stóp dziewczyny. Ogarnęła mnie jeszcze większa złość. Mierzyłem bronią w Blaise’a, który stał niewzruszony na środku pomieszczenia.
-Fascynujące. – zaczął. – Jesteś gotów zabić dla jednej głupiej dziewczyny.
-Będziesz zbierał resztki swojego mózgu ze ścian, kiedy z tobą skończę. – warknąłem, po czym splunąłem na podłogę.
-Nie dorównasz mi, Bieber. Jesteś za słaby, żeby wygrać ze mną. – Fanigan wyciągnął zza paska spodni broń i wycelował ją w Cyrus. – Jeden ruch, a ona zginie.
-Nie waż się jej skrzywdzić. – po moich słowach, wszystko potoczyło się w zabójczym tempie.
Rzuciłem się na mężczyznę i przewróciłem na ziemię. Okładałem go pięściami, a kiedy podniosłem się na nogi, kopnąłem kilkukrotnie w brzuch. Podbiegłem do Miley i rozwiązałem sznury, którymi przywiązana była do krzesła. Uniosła głowę i wbiła spojrzenie w coś za mną.
-Justin, uważaj. – jęknęła.
Nie zdążyłem się dobrze obrócić, kiedy Blaise pociągnął mnie w tył i pchnął na ścianę. Kilkukrotnie uderzył mnie w brzuch. Odepchnąłem go od siebie i znowu kilkukrotnie uderzyłem, zanim pchnąłem go na ścianę. Uderzył w nią z ogromnym impetem i osunął się na podłogę. Kilkukrotnie kopnąłem go w klatkę piersiową. Otrzymałem mocnego kopniaka w brzuch i odskoczyłem w tył. Kiedy się wyprostowałem, ujrzałem wycelowaną we mnie broń. Wszystko przyspieszyło.
-Mówiłem, że nie wygrasz. – wycedził Blaise. Zamknąłem oczy czując, że to koniec.
Usłyszałem strzał, ale żadnego bólu. Śmiech Fanigana odbił się echem od ścian pomieszczenia. Otworzyłem oczy i od razu zobaczyłem Miley, leżącą przy moich stopach. Zakrwawioną rękę przyciskała do dolnej części brzucha. Postrzelił ją. Ten jebany kutas ją postrzelił. Nie, nie, nie, nie, nie.
Jak rozjuszony byk rzuciłem się na uchachanego mężczyznę i z całej siły uderzyłem jego głową o ścianę. Osunął się na podłogę, a stróżka krwi spłynęła po betonowej powierzchni. Odwróciłem się na pięcie i podbiegłem do rannej dziewczyny. Kiedy poczuła mój dotyk, otworzyła oczy, w których widać było jedynie ból. Serce mi się ścisnęło na ten widok.
-Kocham cię. – wszeptała, po czym ponownie zamknęła oczy, tracąc przytomność. Podniosłem ją z zimnej podłogi i szybko wyszedłem z budynku. Wychodząc z obrębu budynków zakładu, ujrzałem Landona i Ryana, siedzących pod drzewem. Reszty nie było.
-Dzwońcie do szpitala. – krzyknąłem i skierowałem się prosto do mojego samochodu.
-Co się jej stało? – Ryan podbiegł do mnie i spojrzał na Miley.
-Ten kutas ją postrzelił. – wycedziłem i podbiegłem ostatnie dziesięć metrów do samochodu. – Prowadź. – rzuciłem kluczyki Ryanowi, a sam otworzyłem noga tylne drzwi. Położyłem dziewczynę na tylnym siedzeniu, a sam obiegłem auto i wsiadłem z drugiej strony. Ułożyłem delikatnie głowę szatynki na swoich kolanach i chwyciłem ją za rękę. W mojej głowie cały czas brzmiały jej słowa. Kocham cię. Ja ciebie też kocham. Zawsze będę cię kochał.
Kiedy wpatrywałem się w drobną dłoń mojej dziewczyny, poczułem lekko ściska moją. Przeniosłem wzrok wyżej i napotkałem jej błękitne oczy wlepione we mnie. Uśmiechnęła się słabo, a ja odwzajemniłem uśmiech.
-Będzie dobrze. – pocałowałem ją delikatnie w czoło, gładząc kciukiem knykcie jej dłoni.
-Na pewno. – odpowiedziała. – Zadzwonisz do Danielle? – kiwnąłem głową w odpowiedzi. Sięgnęła wolną dłonią pod swoją bluzkę i wyciągnęła telefon, chyba ze stanika. Odblokowała ekran i podała mi telefon. Wybrałem w kontaktach numer Amerykanki. – Powiedz jej, żeby nie robiła imprezy. – kiwnąłem głową, czekając na jakąkolwiek rekcję po drugiej stronie.
-Siema! – Danielle odebrała.
-Tu Justin. Miley prosiła mnie, żebym przekazał ci, żebyś nie robiła imprezy.
-A to niby czemu?
-Przyjedź do szpitala, wszystko ci wytłumaczę.
-Jadę. – rozłączyła się.
Schowałem telefon Miley do kieszeni spodni i spojrzałem na dziewczynę. Jej piękne oczy utkwione były w niewielkiej rance w brzuchu, z której wciąż sączyła się czerwona ciecz.
-Nie wygląda dobrze. – nacisnęła delikatnie palcem na zaczerwienione miejsce niedaleko otworu i skrzywiła się z bólu.
-Nie dotykaj. – przyłożyłem rękę do jej ciepłego brzucha i zacząłem gładzić jej delikatną skórę. Dziewczyna westchnęła i spojrzała na mnie.
-Nadal jesteś na ciebie zła. – stwierdziła, patrząc na mnie wilkiem. Westchnąłem i przeczesałem nerwowo włosy.
-Wiem. Przepraszam. Nie powinienem ci tego robić. Kocham cię i nic tego nie zmieni. Nie chciałem cię ranić. – to, co powiedziałem, było całkowicie szczere.
-Gdybym nie była w tobie zakochana, miałbyś siniaka na połowę twarzy. – zaśmiałem się na dobór jej słów.
-Czyli mi wybaczasz?
-Mhm. – Miley uśmiechnęła się do mnie, ukazując śnieżnobiałe zęby. Odwzajemniłem uśmiech i pochyliłem się nad nią, by móc ją pocałować. Złączyłem nasze usta, ale za chwilę się cofnąłem, kiedy szatynka jęknęła.
-Wszystkiego najlepszego, kochanie. – cmoknąłem ją w czubek głowy.
-Dziękuję. – odpowiedziała.
-Ryan, daleko jeszcze do szpitala? – spytałem, patrząc na tył głowy kumpla.
-Jakieś pięć minut. Niedługo będziemy. – odpowiedział.
Wróciłem wzrokiem na Miley. Miała zamknięte oczy. Wplotłem palce w jej miękkie włosy. Sprawiała wrażenie spokojnej, jakby nic się nie stało. Delikatnie okręcałem pasemko brązowych fa wokół palca, kiedy poczułem wibracje w kieszeni, gdzie znajdował się mój telefon. Wysunąłem urządzenie i odczytałem smsa.
 Krew zagotowała się w moich żyłach. Ten kutas przeżył. Czyli mam na dupie Blaise’a. Świetnie. Jeśli zbliży się do Miley, wpakuję mu kulkę w łeb jak Rosjanie polskim oficerom w czasie II wojny światowej. Nikt ze mną nie zadziera i nikt nie ma prawa skrzywdzić tych, których kocham.
***
Miley obudziła się w chwili, w której zdjąłem ją z tylnego siedzenia. Zaniosłem ją do środka szpitala i od razu zostaliśmy przywitani przez pielęgniarki i lekarzy, którzy czekali na nas przy wejściu po telefonie Landona. Skierowali mnie do jakiejś sali zabiegowej. Położyłem dziewczynę na niewielkim łóżku jak w gabinetach lekarskich. Po kilku minutach przyszedł chirurg i zajął się wszelkimi obrażeniami.
Po ponad pół godziny oznajmił, że Miley musi zostać w szpitalu na obserwację. Kula nie wbiła się głęboko, więc nie wyrządziła wielkich obrażeń. Na szczęście, żaden narząd nie został uszkodzony. Przeniesiono dziewczynę do jednej z sal. Po dziesięciu minutach, do środka wpadła zdyszana Danielle. Od razu podbiegła do przyjaciółki.
-Co się stało?
-A więc, jakiś dupek mnie porwał.
-Co?! – oczy Danielle miały rozmiar półdolarówek. – Czemu?
-Wymyślił sobie jakieś pierdoły. Postrzelił mnie i gdyby nie Justin, wykrwawiłabym się. – Miley pominęła ponad połowę tego, co się naprawdę wydarzyło, ale to dobrze.
-Boże. – sapnęła Dan. – Dobrze, że cię uratował.
-Nikt nie ma prawa położyć łapy na mojej dziewczynie. – usiadłem na łóżku obok Miley i objąłem ją ramieniem.
-Tak w ogóle. – Danielle zaczęła grzebać w swojej torebce. Wyciągnęła z niej niewielkie pudełko. – Wszystkiego najlepszego, Cyrus. – uśmiechnęła się szeroko i przytuliła przyjaciółkę.
-Dziękuję.
-A to dla ciebie. – Danielle podała jej pudełko i przyglądała się podekscytowana, kiedy Miley odpakowywała prezent. Spodziewałem się jakiś perfum lub czegoś takiego, ale zawartość mnie zaskoczyła. W środku znajdowało się etui na iPhone’a we wzory typowe dla skatów z napisem Best bitch ever. – Mam podobne, ale ja mam napis Best friend Forever for best bitch ever. – Miley uśmiechnęła się i wyjęła z pudełka etui.
-Jesteś świetna w dobieraniu idealnych prezentów. – obie zaśmiały się. – Dziękuję.
-Zostawię was na chwilę. Muszę skoczyć do domu i przebrać się w wygodniejsze ciuchy. – rzuciłem i wstałem z łóżka.
-Ale wróć. – Miley uśmiechnęła się do mnie. Nachyliłem się i pocałowałem ją w usta.
-Wrócę. – odwróciłem się i wyszedłem z sali. Skierowałem się na zewnątrz szpitala i wsiadłem do samochodu. Nie powiedziałem dziewczynom o drugim miejscu, do którego zmierzam.

Miley’s POV

-Może i cię uratował, ale nadal go nie lubię. To przez niego cię porwali. – nie mam sekretów przed Danielle. I tak bym jej powiedziała o powodzie, dla którego to wszystko się wydarzyło.
-Wiem, że nadal go nie lubisz, ale nie zapominaj, że to on mnie wyciągnął z tych zakładów. Gdybym nie zakryła go sobą, zabiliby i jego i mnie.
-Zabili twoją ciotkę, ciebie postrzelili.
-Tak, wiem. Nie wspominajmy ciotki.
-Przepraszam. – uniosła ręce w geście obrony. – W każdym bądź razie, zabiliby cię przez niego.
-Dobra, daj se siana, bo obie jesteśmy uparte. Nie mam ochoty się kłócić.
-No dobra. Myślałaś o przeprowadzce? – muszę przyznać, że zaskoczyła mnie tym pytaniem.
-Nie, a co.
-Teraz, kiedy jesteś już pełnoletnia i odziedziczyłaś kasę po rodzicach i ciotce, możesz wrócić do Stanów. – nie wpadłam na to.
-Nie myślałam o tym, ale masz rację.
-To co? Wracamy do domu? – Danielle uśmiechnęła się zachęcająco.
-Nie wiem. – westchnęłam, kręcąc głową. – Z jednej strony, chcę wrócić do domu, a z drugiej nie chcę zostawiać Justina. Kocham go i chcę z nim być.
-Rozumiem cię. A gdyby przeprowadził się z nami?
-Wątpię, żeby chciał. Musiałby zostawić swoją matkę i byłby dosłownie na drugim końcu kontynentu. Chciałabyś się tak daleko przeprowadzić?
-Tak. Zawsze mogę wrócić.
-Zapytam go, ale wątpię, żeby się zgodził.
-No ja myślę. – zaśmiałam się pod nosem w tej samej chwili, w której Justin wszedł do sali. – Um… późno jest. Muszę wracać do domu, bo starzy będą darli dupę, że mnie nie ma. Przyjdę jutro. Trzymaj się. – Danielle przytuliła mnie na pożegnanie i wyszła z pokoju. Justin podszedł do mnie i usiadł na łóżku. Czarne jeansy, ciemną koszulkę w serek i skórzaną kurtkę zamienił na szare spodnie od dresu i luźny T-shirt. Wyciągnął z kieszeni niewielkie pudełko.
-Dla ciebie na osiemnaste urodziny. – otworzył pudełko, a moim oczom ukazał się srebrny łańcuszek z zawieszką w kształcie klucza, wysadzanego maleńkimi kryształkami Swarovskiego.
-O mój Boże. – zaciągnęłam się powietrzem. – Justin, jest przepiękny. Dziękuję. – pochyliłam się i mocno przytuliłam chłopaka. Kiedy odsuwałam się od niego, pocałowałam go jeszcze w usta.
-Mogę? – wyjął z pudełka łańcuszek i otworzył zapięcie. Kiwnęłam głową i zebrałam włosy w luźnego koka. Justin zapiął łańcuszek na mojej szyi i cmoknął mnie w usta. – Jest naprawdę późno. Musisz iść spać. – jęknęłam niezadowolona.
-Tylko, jeśli położysz się ze mną.
-Jeśli mnie z łóżka nie zrzucisz, to się położę. – zaśmiałam się i posunęłam się na bok.
Justin wsunął się pod kołdrę i objął mnie ramieniem. Wtuliłam się w jego tors.
-Dobranoc. – mruknęłam.
-Dobranoc, mała. – zaśmiał się cicho.
Tej nocy, miałam problem ze snem. Kiedy w końcu udało mi się zasnąć, śniła mi się ciotka, ale nie wyglądała jak ona. Bardziej jak połączenie wszystkich postaci z horrorów, których się kiedyś bałam. Chciała mnie zabić i za każdym razem, kiedy się do mnie zbliżała, jej twarz przybierała przerażający wyraz. Budziłam się i znowu nie mogłam zasnąć. I tak przez całą noc. Na zmianę śnili mi się ciotka i Blaise z Jasonem. Wszystko obracało się w jeden wielki koszmar.

~.~
Jak wrażenia? Rozdział pisałam w sobotę w trakcie oglądania "Szybcy i wściekli 6" stąd też tytuł. Pomijam już fakt, że nie mogę przestać słuchać "We Own It" xd  Znalazłam na youtube filmik i do tej pory mam z niego taką bekę. Oczywiście jestem pewna, że też bym się tak zachowała, o ile nie gorzej.

JEŚLI CZYTASZ ROZDZIAŁ, PROSZĘ SKOMENTUJ GO, NAWET NEGATYWNIE. OPINIE CZYTELNIKÓW SĄ DLA MNIE BARDZO WAŻNE!

13 komentarzy:

  1. JESTEM PIERWSZA?!
    Rozdział po prostu świetny, boski, idealny, najlepszy (jak każdy xd)!
    Kocham go, tak samo jak ciebie Bronx!
    Jesteś świetna ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. ideaaaalny. ♥ kocham go. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny, ale drazni mnie to "wpakuje mu kulkę w łeb jak Rosjanie polskim oficerom" uważam, że nie powinni się z takiej tragedi jak Katyń robić takich porównań, ale to tylko moja osobista opinia. Poza tym wszystko jest doskonale.

    OdpowiedzUsuń
  4. zawalisty <3 z resztą jak zawsze :3 czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dawno nie komentowałam, ale za każdym razem czytam :) Rozdział świetny !
    Pozdrawiam. Dem xx

    OdpowiedzUsuń
  6. świeeetny <3 nie mogę się doczekać kolejnego, dżizys no poprostu cudowny <3 @coldbelieber

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały.;))))))/@YepiamABatman

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham ten film i piosenke :) Ale także kocham twojego bloga. Opowiadanie jest genialne. Każdy rozdział świetny. Dobrze, że Justinowi udało się uratować Miley. Nie wytrwam do kolejnego rozdziału.
    @Furby_xoxo

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział :) czekam na kolejny...
    @jdbakamyideal

    OdpowiedzUsuń
  10. <3 <3 <3 świetny rozdział :*****
    niesamowita akcja i wgl ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny ;** Czekam na nn ♥♥♥ /Swaggy

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak dobrze , że Justin ją uratował . ! Rozdział przecudowny !
    Czekam na nowy
    @lovedreams_x

    OdpowiedzUsuń