piątek, 1 listopada 2013

20. BLAISE

Miley's POV

Nie, nie, nie, nie, nie. Powtarzałam w myślach, nie mogąc uwierzyć w to, co widziałam. To się nie może znowu dziać. To musi być jakiś chory sen, z którego się nadal nie obudziłam. Powinnam uciekać, ale nie mogłam się ruszyć. Strach, rozpacz, ból i niedowierzanie powodowały, że nie mogłam odzyskać władzy nad ciałem. Nie wierzę, że on to zrobił. Nie wierzę, nie wierzę, nie wierzę.
Łzy zaczęły kapać na drewnianą podłogę.  Puste oczy ciotki patrzyły prosto na mnie. Dookoła jej blond włosów, rozsypanych po podłodze, widniała plama szkarłatnej cieczy. Czułam się jak w horrorze, widząc moją ciotkę zamordowaną.
Poczułam czyjeś ręce wokół mojej talii i już po chwili, stanęłam na drżących nogach.
-Nie musiała ginąć. – Jason wyszeptał do mojego ucha. – Gdybyś nie uciekła z baru, nikt by nie ucierpiał. A teraz, pójdziesz ze mną. – przerzucił mnie przez swoje ramię i wyniósł przed dom. Pięściami uderzałam o plecy mężczyzny, wykrzykują przy okazji przeróżne obelgi w jego kierunku. Nie spotkało się to z jakąkolwiek reakcją z jego strony.
Kiedy stanął przy swoim samochodzie, postawił mnie na ulicy i odblokował zamek w drzwiach. Wykorzystałam chwilę nieuwagi Jasona i spróbowałam mu się wyrwać.
-Nigdzie się nie wybierasz. – powiedział rozkazującym tonem. Otworzył tylne drzwi i wepchnął mnie do środka. Upadłam plecami na długie siedzenie, a kiedy spróbowałam otworzyć drzwi, okazało się, że są zablokowane. Jak w jakiejś klatce. O chwila. Pominęłam to, że wnętrze tego cholernego samochodu przypomina radiowóz. Od kierowcy oddzielała mnie krata. Se kurwa jaja robi? Jęknęłam głośno i usiadłam wyprostowana, zakładając ręce na pierś. Jason usiadł na miejscu kierowcy i spojrzał z uśmiechem w tylne lusterko. Zrobiłam nadąsaną minę i odwróciłam wzrok w stronę domu. W co ja się wplątałam?
Przez całą drogę żadne z nas nie odezwało się ani słowem. W połowie przypomniałam sobie o tym, że mam telefon. Upewniając się, że Jason nie widzi tego, co robię, wysunęłam iPhone’a z kieszeni spodni i wybrałam rozmowę z Justinem. Szybko napisałam mu, co się dzieje i wepchnęłam czarny prostokąt do stanika. Bycie kobietą ma swoje zalety. Rzuciłam krótkie spojrzenie w lusterko, po czym skierowałam je za okno. Jechaliśmy przez las. Powinnam zacząć się bać? Denika mówiła mi kiedyś, że w głębi lasu są opuszczone zakłady i magazyny. Czyżby to właśnie tam mnie wiózł? Jedno wiem na pewno. Powinnam znaleźć jakiś sposób na ucieczkę.
Z nerwów zaczęłam bębnić palcami o nogę. Moje myśli krążyły wokół opuszczonych budynków i możliwego sposobu ucieczki. Mogłabym wyskoczyć z samochodu, gdyby drzwi nie były zablokowane. Gdyby nie krata, mogłabym zdzielić McCanna w głowę i spowodować wypadek. Obie możliwości wiązały się z kierunkiem szpital. Mam na serio świetne osiemnaste urodziny. Na pewno je zapamiętam.
Jason zatrzymał samochód w jakimś budynku. Nawet nie wiem, kiedy tam wjechał. Pod ścianami ustawione były duże skrzynie, częściowo przykryte szarą płachtą. Oświetlenia praktycznie nie było, część okien zasłonięta była czarnymi zasłonami. Poczułam się jak w prawdziwym horrorze. McCann wysiadł z samochodu i podszedł do drzwi od mojej strony.
Kiedy je otworzył, kopnęłam go z całej siły z brzuch, przez co zgiął się w pół. Wyskoczyłam z auta i rzuciłam sprintem w kierunku wyjścia. Byłam już przy wjeździe, kiedy czyjeś silne ręce oplotły mnie w talii i podniosły w górę. Zaczęłam wyrywać się napastnikowi i usiłowałam go kopnąć, ale na próżno.
-Dokąd to się wybierasz, księżniczko? – nie rozpoznałam głosu mężczyzny, ale ciarki przeszły po całym moim ciele.
-Puść mnie. – warknęłam i z całej siły wymierzyłam w kolano mężczyzny.
Trafiłam. Usłyszałam ciche chrupnięcie, a osiłek zawył z bólu i upuścił mnie na podłogę. On sam złapał się za kolano i upadł na ziemię. Szybko podniosłam się z betonowej posadzki i wróciłam do ratowania swojego tyłka.
Chłód uderzył we mnie, kiedy wybiegłam przed magazyn. O mało co nie wyłożyłam się na mokrej trawie. Za sobą słyszałam krzyki, więc zwiększyłam tępo biegu, by zyskać jak największą przewagę. Wbiegłam do lasu i obejrzałam się za siebie, żeby zobaczyć jak z budynku wychodzą trzej mężczyźni, w tym Jason. Przeklęłam pod nosem i zbliżyłam się nieco do drogi, którą jechałam z McCannem. Ona doprowadzi mnie do głównej drogi. Nie zwalniając kroku, wyciągnęłam ze stanika telefon i wpisałam w GPS adres salonu, gdzie czekał na mnie mój Mercedes. Dwa kilometry ode mnie. Powinnam dać radę tam dotrzeć, zanim złapie mnie pościg. Zgasiłam ekran i uniosłam iPhone’a w górę. Za mną nie było nikogo, co mnie zdziwiło. Zgubili mnie, czy co? Spojrzałam na drogę. Pusto. Wygrałam?

Jason’s POV

Przedzierałem się przez gęste krzaki w lesie, przeklinając pod nosem. Żaden z nas nie docenił tej dziewczyny. Znowu uciekła, a jeśli jej nie złapiemy, Blaise się wścieknie i nie będzie ciekawie. Pomińmy już to, że złamała Tristanowi nogę, a mnie znowu kopnęła. Potrafi działać z zaskoczenia. Blaise sam powinien się przekonać o tym, jaka jest.
Poczułem wibracje w kieszeni spodni. Wyciągnąłem swój telefon i od razu zacząłem rozważać, czy nie odrzucić połączenia. Dzwonił Blaise. Odebrałem. Nie chcę pakować się w jakieś gówno nie odbierając telefonu.
-Czego? – rzuciłem.
-Macie ją? – szorstki głos szefa spowodował, że od razu wzrosła mi ochota na rzucenie telefonem o drzewo.
-Nie doceniasz jej. Uciekła po raz kolejny, ale szukamy jej. Nie może być daleko, bo zwiała dosłownie dwie minuty temu.
-Obyście ją złapali.
-Może przyłączysz się? Przekonasz się o tym, co może zrobić jedna osiemnastolatka.
-Od tego mam was, McCann. Złapcie ją i przyprowadźcie do mnie. Nie spierdolcie tym razem.
Rozłączył się. Wywróciłem oczami i wetknąłem urządzenie z powrotem do kieszeni. Jakby kiedykolwiek miał do czynienia z Cyrus, zrozumiałby, że złapanie jej nie jest takie proste. No nic. Trzeba ją złapać.

Miley’s POV

Nogi mi dosłownie odpadały, kiedy moim oczom ukazał się salon, skąd miałam odebrać samochód. Dzieliło mnie od niego jakieś sto metrów. Byłam tak blisko ratunku, ale mój los postanowił dać mi porządnego kopa w dupę.
Poczułam, jak ktoś mocno popycha mnie w dół niewielkiego pagórka. Sturlałam się z niego i przy okazji nieźle poobijałam. Kiedy byłam już na dole, uderzyłam głową w wystający pień drzewa, przez co urwał mi się film.
***
 Kiedy się obudziłam, poczułam nieprzyjemny ból z tyłu głowy. Zanim mój mózg ogarnął, co się stało, zdążyłam zorientować się, że leżę na kanapie. Dobra, to jest coś dziwnego. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jestem w sporym pomieszczeniu bez okien. Poruszyłam się, poprawiając swoją pozycję.
-Dzień dobry. – męski głos zwrócił moją uwagę. Spojrzałam w stronę z której dobiegał. Wysoki, umięśniony mężczyzna o kruczoczarnych włosach i niebieskich oczach, uśmiechnął się do mnie. W dole mojego brzucha zaczął na nowo budować się strach. Facet był dość przystojny, ale się go bałam. – Jestem Blaise. – nawet ładne imię.
-Mało mnie obchodzi, kim jesteś. Bardziej interesuje mnie, co ja tu do cholery robię i po kiego dziada mnie porwałeś. – uniosłam brwi, siadając na kanapie i krzyżując ramiona na piersi.
-Jason miał rację. – Blaise zaśmiał się pod nosem. – Jesteś zadziorna. Sprawiłaś sporo kłopotu moim ludziom. Nie doceniłem cię na początku.
-Wytłumaczysz mi, co tu do jasnej cholery robię? – podniosłam głos, patrząc spode łba na mężczyznę.
-Nie bądź niecierpliwa, kochanie. Wszystko ci wytłumaczę. Mamy dużo czasu. – przystawił sobie krzesło tak, żeby móc siedzieć ze mną twarzą w twarz. – Można powiedzieć, że jesteś tutaj, ponieważ twój chłopak i jego kumple przeszkadzają nam w różnych sprawach. – co? – Bieber nie dba praktycznie o nikogo. Jego matka jest dla nas nieuchwytna. Ty, jesteś dla niego bardzo ważna. Mając ciebie, możemy go zmusić do zostawienia nas w spokoju. – czyli jestem tak jakby kartą przetargową? Czuję się jak w jakimś głupim amerykańskim serialu.
-Nie możecie załatwić tego w inny sposób? – przekrzywiłam głowę na bok.
-Próbowaliśmy, ale nic nie działało.
-Nie mogliście poczekać z porywaniem mnie, na przykład do jutra? – Blaise zaśmiał się głośno.
-Czyżbyś miała jakieś plany z Bieberem? – wywróciłam oczami.
-Nie z nim. Pokłóciliśmy się, więc nie byłby mile widziany. Kończę dzisiaj osiemnaście lat i chciałam spotkać się z przyjaciółką, która, znając ją, właśnie urządza mi imprezę, którą zapamięta całe Stratford. – uśmiechnęłam się do siebie na myśl, o gigantycznej domówce.
-Ciekawe plany. Nawinęłaś się McCannowi to cię zgarnął.
-I przy okazji zabił moją ciotkę. – bąknęłam pod nosem, przyglądając się swoim dłoniom.
-Słucham?
-Jason zabił moją ciotkę. – powtórzyłam nieco głośniej, starając się opanować łzy, które zaczęły mi się cisnąć do oczu.
-Szkoda twojej ciotki, no ale cóż. Wszystko ciągnie za sobą skutki, czasami nawet ofiary w ludziach. – podniosłam rozwścieczone spojrzenie na Blaise’a. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji, poza rozbawieniem. Już chciałam coś powiedzieć, ale nie było mi to dane.
Drzwi do pomieszczenia otworzyły się z hukiem i do środka wszedł inny mężczyzna. Nie zwrócił na mnie najmniejszej uwagi, tylko skupił się na panu bez emocji.
-Co się dzieje, Logan? – Blaise przybrał surowszy wyraz twarzy.
-Są tu. – rzucił ten cały Logan. Ale, że niby kto tu jest?
Chwilę zajęło mi zebranie wszystkiego do kupy. Moje źrenice się rozszerzyły, kiedy dotarło do mnie, o kogo chodzi. Justin. Justin po mnie przyszedł.

~.~
Jak widać, rozdział jest nieco krótszy. Najbliższy będzie już dłuższy. Pisałam ten rozdział na zmianę z oglądaniem 'American Horror Story' i 'Conana Barbarzyńcy'. Na serio mi się nudziło, więc napisałam trzy rozdziały, czwarty nadal piszę. Spędziłam tydzień w domu i wynudziłam się chyba za wszelkie czasy. Mam sporo do nadrobienia, ale mam kilka rozdziałów do przodu, więc nie będzie spiny. 
Co do 'The Unexpected'. Razem z Kels zdecydowałyśmy, że zawiesimy bloga. Ciężko nam pogodzić to wszystko ze szkołą, w której cisną jak nigdy. Przepraszamy.
Dziękuję za 20 komentarzy pod poprzednim rozdziałem :) Może jednak nie usunę bloga.
NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ, KIEDY LICZBA KOMENTARZY PRZEKROCZY 15 :)
JEŚLI CZYTASZ ROZDZIAŁ, PROSZĘ SKOMENTUJ GO, NAWET NEGATYWNIE. OPINIE CZYTELNIKÓW SĄ DLA MNIE BARDZO WAŻNE!

22 komentarze:

  1. Rozdział jest nieziemski ;3
    Normalnie nie mogłam się doczekać go :)
    Bd czekać z niecierpliwością na następny <3 ♥ :************
    Miłego wieczorka :*********

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pierwsza suki!
    A więc tak.. rozkaz! Kolejny rozdział już teraz! Uhh.. to jest świetne! Boże! Jsbisbkndgf!
    Kels. xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Nie mogę się doczekać kolejnego. xx

    OdpowiedzUsuń
  4. o Jezu jak dobrze , że Justin się pojawił !
    Czekam na nowy xx , a rozdział oczywiście jest mega ! *.*
    @LoveDreams_x

    OdpowiedzUsuń
  5. omgg koleejny please <3
    to jest cudowne ;*
    @coldbelieber

    OdpowiedzUsuń
  6. next next next *-*
    cuuuuudoo

    OdpowiedzUsuń
  7. może i krótszy ale niesamowity jak zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
  8. tylko spróbuj usunąć tego bloga to nie wiem co ci zrobie ! xd widzę ze też oglądasz American Horror Story <3 Jestes genialna ;> rozdział boski...nie mogę doczekac się następnego ;) Justin musi ją uratować :D

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny <3

    @Niallet

    OdpowiedzUsuń
  10. gdsahfksdjfadiuejn. ♥ normalnie kocham to. ♥ asdfghjkl. pisz dalej bo wychodzi Ci to świetnie. ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. boskie *.* @polish__fan

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże i tak nienawidzę Justina, niech ona mu nie wybacza tylko no! :(
    @oliifka

    OdpowiedzUsuń
  13. uff a już myślałam że przez ich kłótnie jej nie uratuje

    OdpowiedzUsuń
  14. Szkoda unexpected :( wolalam tamto opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  15. Uwielbiam to opowiadanie <3 @Juju_laugh

    OdpowiedzUsuń
  16. No ja mam nadzieje, że nie usuniesz, bo chyba bym umarła. Rozdział jak zwykle świetny. Mam nadzieje, że Justinowi się uda zabrać Miley z powrotem do domu. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
    @Furby_xoxo

    OdpowiedzUsuń
  17. OMGG *.* meeeega, Chcę już następnyy. Dodaaawaj bejbee < 3
    @jdbakamyideal

    OdpowiedzUsuń
  18. jeśli usuniesz bloga to osobiście przyjdę i walnę cię patelnią

    OdpowiedzUsuń