czwartek, 24 października 2013

19. HAPPY BIRTHDAY, BITCH

Justin’s POV

Nie wierzę, że mnie zobaczyła i, że wściekła się aż tak. No, ale co mogę poradzić? Jestem kurwa Heartbreaker. Moje przezwisko mówi samo za siebie więc, Miley nie powinna się tak wnerwiać.
Chemia ciągnęła się nieubłaganie. W sumie, to dzisiaj była jedynie teoria. Żadnych zadań. Można po prostu usnąć. Usiadłem, jak zwykle, jak najdalej od nauczyciela. Odchyliłem się w tył na krześle i wyjąłem z kieszeni telefon. Wszedłem na facebook’a i od razu kopnąłem się mentalnie w krocze. Jak wół pisało „Miley Cyrus obchodzi dzisiaj urodziny.” Kurwa. Osiemnaste urodziny. Jest bardzo źle.
Rozejrzałem się po pracowni w poszukiwaniu znajomej burzy brązowych włosów. Nie było jej. No świetnie. Jeszcze zwiała ze szkoły. Nie chcę już bardziej denerwować mamy tym, że nie chodzę do szkoły lub się z niej zrywam, więc poczekam do końca lekcji i pojadę do Miley. Jestem totalnym dupkiem. Pocałowałem inną w urodziny mojej dziewczyny. Co ze mną jest nie tak? No tak. Nie jestem przyzwyczajony do związków i nie łatwo się zmienię, ale spróbuję. Jezu, jakim ja jestem idiotą. Muszę coś wykombinować, żeby móc zadzwonić do Cyrus. Myśl, Bieber. Myśl!
Podniosłem rękę nad głowę, sygnalizując nauczycielowi, że coś od niego chcę. Clark spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem. Pewnie myśli, że chcę zabrać głos w trwającej obecnie lekcji. Kretyn.
-Tak, Bieber?
-Muszę do toalety. – nauczyciel westchnął i ponaglił mnie ręką.
-Idź, jak musisz.
Wstałem z miejsce i szybko wyszedłem z klasy. Szybko ruszyłem w stronę toalety, ale skręciłem na dziedziniec. Wyszedłem na zewnątrz. Kurwa, pada. Śniegiem. Zajebiście. Wybrałem numer Miley. Dwa sygnały i poczta głosowa. Odrzuciła połączenie. Świetnie, jest na mnie zła i nie odbiera telefonu. Wybrałem numer jeszcze raz.
-Miley, odbierz. Błagam. – poczta głosowa. – Hej, wiem, że jesteś na mnie wkurwiona, ale się martwię i chcę z tobą porozmawiać. Proszę, oddzwoń. Kocham cię.
Rozłączyłem się i nerwowo przeczesałem palcami włosy. Zerwać się ze szkoły i zobaczyć, co u niej? Wkurwić mamę? Ryzykować? Pierdolić to. Oparłem się o mur i wybrałem rozmowę z Chazem. Szybko napisałem mu to, co chciałem. Po dosłownie dziesięciu sekundach miałem już odpowiedź.

Ruszyłem biegiem do samochodu i z piskiem opon odjechałem sprzed szkoły. 
Miley’s POV

Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa. Musze stąd spierdalać, ale gdzie? Kurwa. Czemu to akurat on tu podjechał? Nie. Cały świat jest dzisiaj przeciwko mnie.  Ruszyłam sprintem w stronę najbliższego baru.
-Dokąd to, mała? Zaczekaj, razem się pobawimy. – za sobą słyszałam głos McCanna, więc wysiadł już ze swojego samochodu.
Wpadłam do środka i, nie zwracając uwagi na kelnerkę, pobiegłam do damskiej toalety. Zamknęłam za sobą drzwi i przekręciłam zamek. Po chwili usłyszałam głos Jasona.
-Spokojnie, po prostu musiała szybko do toalety. To nic poważnego. – po przestronnej łazience rozległo się pukanie. – Kochanie, w porządku?
Odsunęłam się szybko i rozejrzałam po pomieszczeniu. Byłam w pułapce. Kurwa. Mój wzrok padł na niewielkie okno w ścianie. Nie dostanę się do niego inną drogą niż wspinaczką po umywalce i kaloryferze. Zza drzwi dobiegły mnie głos prześladowcy: „macie zapasowy klucz?”. Nie, nie, nie, nie! Muszę stad uciekać i to już! Chwyciłam się framugi okna i podciągnęłam na umywalkę. Przytrzymując się rur nad moją głową, stanęłam na kaloryferze. Jedną ręką otworzyłam na oścież okno i wyjrzałam na zewnątrz. Nie powiem, że do ziemi jest blisko. Podciągnęłam się w górę i usiadłam, a raczej położyłam się, okrakiem na oknie. Kiedy tylko usłyszałam, że drzwi się otwierają, wyskoczyłam na dwór. Lądując, musiałam podeprzeć się rękami, a nadal niezrośnięta kostka dała o sobie znać. Jeśli mam wybierać gwałt czy ból w stopie, to wolę ból. Podniosłam się i poprawiłam pasek torby na ramieniu. Ruszyłam szybko w kierunku domu Danielle. Trzymałam się jednak w bezpiecznej odległości od ulicy i po prostu przebiegałam ludziom przez ogródki. Przynajmniej mnie nie zobaczy.
Po przebiegnięciu strasznie długiego dystansu z przeszkodami, spojrzałam za siebie. Nic. Tak jakby, Jason się poddał. Dla mnie to dobrze, a nawet zajebiście. Jest zimno, a mi przemokły wszystkie ubrania, jakie na sobie miałam. No i mam mokre włosy. Powiedziałabym, że zamieniły się w ciemne sople lodu, ale wyolbrzymiłabym to, jak na serio wyglądały. Chyba nawet gorzej niż po prysznicu, ale nie wnikajmy. Najbardziej szkoda mi chyba ciuchów. Nie należą do tanich. Niestety.
Ruszyłam wzdłuż płotu jakiegoś domu, w stronę niewielkiego lasu za miastem. Skoro mam mieć pewność, że McCann mnie nie dorwie, muszę ominąć go szerokim łukiem. Żeby dojść do domu Danielle, musiałabym wyjść na chodnik, a tam będę łatwym celem dla przemądrzałego psychopaty. Więc idę dłuższą, ale bezpieczniejszą drogą. Jestem zmarznięta i przemoczona, ale co mi tam. Idę lasem i za jakieś pół godziny dotrę do domu przyjaciółki.

Jason’s POV

Nie wierzę, że ta dziwka mi uciekła. Może źle ją oceniłem i wcale taka łatwa nie jest? No cóż, muszę ją złapać, inaczej Blaise nie będzie zadowolony. Bieber przeszkadza nam w załatwianiu wielu spraw, więc musimy coś na niego znaleźć. Jego matka jest dla nas nieuchwytna, a na niczym innym mu tak nie zależy, jak na tej dziewczynie. Czyi jedyną opcją zrobienia czegoś z tym debilem, jest zajęcie się Cyrus. Blaise kazał mi ją przejąć i pilnować, żeby nie uciekła i nie miała z nikim kontaktu. Na jakiś tydzień zniknęła, tak samo jak Bieber, co było dziwne. Co jeszcze dziwniejsze, nie udało się namierzyć jej telefonu. Ed uważa, że wyjechała z kraju, ale jakoś w to wątpię.
Kiedy wyszedłem z baru, rozejrzałem się po ulicy, ale nigdzie nie zobaczyłem dziewczyny. Niemożliwe, żeby biegała tak szybko, żeby zniknąć mi z oczy w ciągu dosłownie kilku sekund. Westchnąłem, kręcąc głową zrezygnowany i wsiadłem do samochodu. Wybrałem numer Eda i włączyłem na głośnik. Po dwóch sygnałach, ochrypły głos odezwał się po drugiej stronie.
-Halo? – Ed miał ochrypnięty głos, jakby właśnie się obudził. No bez jaj.
-Ed, macie adres dziewczyny Biebera? – rzuciłem prosto z mostu.
-Tak. – odparł po chwili namysłu. – no tak. Mózg mu jeszcze nie zaczął działać.
-Podaj mi go.
-Jak chcesz adres Cyrus, to rusz dupę i tu przyjedź. – odparł.
-Chyba kurwa śnisz. Podaj mi jej adres.
-Przyjedź tu.
-Przed chwilą mi uciekła. Dawaj adres, a ją złapię. – po drugiej stronie rozległo się głośne westchnienie i stukanie w klawiaturę komputera.
-Northon Avenue 10 520. Jak spierdolisz, Blaise się wścieknie
-Wiem. Nie wrócę bez niej. Wyślij mi mailem dokładne dane tej dziewczyny i spróbuj ją namierzyć. Tym razem, nie może mi uciec. – skręciłem w kierunku wskazanej ulicy.
-Ma wyłączony telefon. Nie widzi jej.
-Świetnie. Poczekam na nią.
-Zadzwoń, jakbyś miał jakiś problem.
-Spoko. – rozłączyłem się i przyspieszyłem nieco tępa.

Miley’s POV

Od domu Danielle dzieliło mnie jakieś sto metrów. Trzęsłam się cała i marzyłam o kubku ciepłej herbaty. Powłócząc nogami, zbliżałam się do celu. Kiedy obchodziłam posesję przyjaciółki, stanęłam jak wryta, a moje serce zaczęło bić dwa razy szybciej, niż normalnie.
Przed domem stał ten sam samochód, z którego wysiadł McCann. Zrezygnowałam z pójścia do Danielle. Obeszłam dom ciotki i wspięłam się po drzewie do swojego okna. Zostawiłam je otwarte, tak na wszelki wypadek. Popchnęłam je i weszłam do swojego pokoju. Jak tylko się wyprostowałam, musiałam zakryć swoje usta, żeby nie krzyknąć.
Wyglądałam strasznie, Włosy poprzyklejały mi się do ubrań i twarzy, były pokryte kroplami deszczu i wyglądały jak po prysznicu. Nogi miałam ufajdane błotem do połowy łydek. W lecie oczywiście wszystko rozmokło i jest straszna breja. Cała reszta moich ubrań była cała mokra i przykleiła się do mojego ciała, ukazując błyszczący kolczyk w pępku, czarny stanik i tatuaż pod lewą piersią.
Szybko zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Ciepła woda przyjemnie rozgrzewała moje zamarznięte ciało i zmywała resztki błota z moich nóg, bo oczywiście spodnie mi przeciekły. Wycisnęłam na gąbkę trochę płynu pod prysznic i delikatnie wtarłam w siebie. Umyłam jeszcze włosy i wyszłam, owijając się szczelnie ręcznikiem. Przeszłam szybo do garderoby i wyciągnęłam z niej czarny top, luźną bluzę Vansa i czyste jeansy. Szybko się ubrałam i wytarłam mokre włosy ręcznikiem. Pozwoliłam im swobodnie opaść na moje plecy i wyszłam z pokoju. Zbiegłam po schodach i skierowałam się do kuchni. Mam ochotę na coś ciepłego do wypicia.
Kiedy weszłam do pomieszczenia, moim oczom ukazała się mrożąca krew w żyłach scena. Jason przyciskał nóż do mięsa, do szyi ciotki Lilly.
-Wszystkiego najlepszego, suko. – McCann uśmiechnął się, ukazując białe zęby. Teraz na serio wygląda jak psychopata.
-Miley, uciekaj! – wrzasnęła ciotka.
Nie trzeba było mi niczego powtarzać dwa razy. Obróciłam się na pięcie i rzuciłam sprintem do swojego pokoju. Wpadłam do niego i zabarykadowałam drzwi. Z dołu dobiegł mnie wrzask ciotki i tępe uderzenie o podłogę. Obróciłam się w poszukiwaniu czegoś do obrony, jakby drzwi nie wytrzymały. Zerknęłam w stronę sporej szafki z szufladami. Podbiegłam do niej i z całej siły popchnęłam ją w kierunku drzwi. Kiedy ciężki mebel zetknął się z drewnianą powierzchnia, podbiegłam do garderoby i wyciągnęłam z niej kij bejsbolowy. Kiedyś Braison mi nim przyłożył w brzuch i musiałam jechać do szpitala, bo nie mogłam oddychać. Po zrobieniu USG okazało się, że uderzenie spowodowało pęknięcie wątroby. Miałam wtedy osiem lat, a Braison sześć. Skoro jest teraz dziesięć lat starsza, to mogę wyrządzić poważne uszkodzenia McCanna, przywalając mu. Kto by pomyślał, że mój młodszy brat przyczyni się do tego, że uznam drewniany kij za skuteczną broń.
Moich uszu dobiegło mocne uderzenie w drzwi.
-Nie uciekaj, nie zrobię ci krzywdy. – zawołał psychopata. Akurat ci uwierzę, kretynie.
Zaczęłam przekopywać półki w łazience, w poszukiwaniu czegoś, czym mogłabym tymczasowo oślepić napastnika. Pudrem raczej się nie da, korektorem i cieniami do powiek też nie, ale dezodorantem w aerozolu już tak. Też mam z tym doświadczenie z dzieciństwa. Miałam wtedy pięć lat i bawiłam się rzeczami Brandi, która miała wtedy dwanaście. Znalazłam dezodorant i, nieświadoma tego, z czym mam do czynienia, prysnęłam nim sobie w twarz. Wiem, głupia byłam. Oczy mnie piekły i nie mogłam ich otworzyć, więc powinno zadziałać. Przeszłam jeszcze szybko do garderoby, a Jason nadal dobijał się do drzwi. Jestem prawie pewna, że je w końcu wyważy. Założyłam czarne Nike z czerwonym akcentem i wyszłam z pomieszczenia. Komoda już nieco się odsunęłam od drzwi, więc szybko przysunęłam ja z powrotem. To ciężki mebel i nie łatwo jest go ruszyć. Mój telefon zawibrował, sygnalizując wiadomość.
 Świetnie! Mój kochany Mercedes przyjechał. To sportowe auto, więc zwieję McCannowi. Muszę tylko dobiec na Hollywood Street i odebrać samochód. Dam radę. Muszę, bo inaczej źle się to dla mnie skończy.
Jason walnął w drzwi z taką siłą, że komoda odsunęła się znacznie i już mógł wejść do pokoju. Kiedy tylko to zrobił, prysnęłam w jego twarz dezodorantem i uderzyłam go kijem w plecy. Krzyknął z bólu i upadł na podłogę. Wyminęłam go i wybiegłam z pokoju. Rzuciłam się w dół schodów. Dotarłam do salonu i znowu stanęłam jak wryta, patrząc w kierunku kuchni. Do moich oczu napłynęły łzy, serce ścisnęło się boleśnie, a nogi ugięły pode mną. Opadłam na kolana i zakryłam usta ręką, kiedy z moich ust wydostało się ciche „nie”.

~.~ 
Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam. Wiem, że obiecałam rozdział koło poniedziałku, ale nie byłam zdolna do dokończenia go. Od tygodnia czuję się naprawdę źle, dzisiaj nie poszłam do szkoły, jutro też nie idę. Dzisiaj mam wizytę u lekarza i dowiem się, co mi jest. Nie myślę normalnie i nie mogę się skupić, bo kręci mi się w głowie, dlatego rozdział jest trochę chaotyczny i pokręcony.
Następny rozdział dodam, jak tylko poczuję się lepiej. Może uda mi się go jutro napisać, ale nie gwarantuję. A co do olimpiady z geografii, to miałam najwyższy wynik w całej szkole - 30% xd
Z wielkim smutkiem, cały czas notuję spadek czytelników. Martwi mnie to i zaczynam poważnie myśleć nad usunięciem bloga :c 
JEŚLI CZYTASZ ROZDZIAŁ, PROSZĘ SKOMENTUJ GO, NAWET NEGATYWNIE. OPINIE CZYTELNIKÓW SĄ DLA MNIE BARDZO WAŻNE!

21 komentarzy:

  1. proszę nie usuwaj :( rozdział super

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział trzymający w napięciu. Dziwne, że Miley nie ratowała ciotki tylko od razu uciekła się ratować. Pewnie teraz będą z tego konsekwencje, mówię o końcówce. Dużo weny życzę i do następnego :) x

    OdpowiedzUsuń
  3. Jason ! co Ty zrobiłeś !?
    Oby Miley pogodziła się z Justin'em ♥
    Rozdział świetny ! czekam nn ;*
    @LoveDreams_x

    OdpowiedzUsuń
  4. Super! <3
    Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham <3 boze...powiedz mi tylko że ta cioctka jej nie żyje ....

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo dobry jak zawsze ;) Czekam oczywiście na następny rozdział ;) Jestem wielką fanką twojego opowiadania ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest świetne! Kocham kocham i jeszcze raz kocham! @Yepiamabatman

    OdpowiedzUsuń
  8. przez napięcie końcowe jeszcze bardziej chce nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny. <3
    Nie usuwaj. Prooosimyy. ;D<3

    OdpowiedzUsuń
  10. Jej ciotka pewnie nie żyje xD Nie usuwaj bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Prosze nie usuwaj. Kocham cie i te opowiadanie ;* czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  12. Niie usuwaj . Boskieee !!<3 @coldbelieber

    OdpowiedzUsuń
  13. BŁAGAM CIĘ NIE USUWAJ. Kocham twojego bloga. Opowiadanie świetne. Rozdział jak zwykle jest genialny. Biedna Miley :( Zdrowiej
    @Furby_xoxo

    OdpowiedzUsuń
  14. zakochałam się w tym blogu, mam nadzieję, że szybko wyzdrowiejesz. ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. Proszę nie usuwaj go
    jest świetnyy <3 <3 :********8

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny ;** / @wiktoria9873

    OdpowiedzUsuń
  17. BOSKI ROZDZIAŁŁŁ !! < 3 czekam na next < 3 @jdbakamyideal

    OdpowiedzUsuń
  18. O boże, ona nie żyje ;o
    Kurde, rycze *.*
    Kels. xx

    OdpowiedzUsuń