PRZECZYTAJCIE NOTATKĘ POD ROZDZIAŁEM!! TO BARDZO WAŻNE!!
Obudził mnie znienawidzony
budzik. Nie wierzę, że muszę iść do
szkoły na kacu. Zamiast wyłączyć dzwoniące ustrojstwo, złapałam leżącą
niedaleko mnie poduszkę i rzuciłam ją przez pokój. Trafiłam w mojego iPhone’a.
Nie wyłączył się, ale przynajmniej jest ciszej. Przeklęłam i obróciłam się na
brzuch. Zakryłam głowę kołdrą, zagłuszając dźwięki. Nie idę do szkoły, spadajcie. Mam kaca.
Czyjaś ręka oplotła mnie pod
kołdrą i pociągnęła w swoją stronę. Momentalnie podniosłam głowę. Żeby być w
stanie cokolwiek zobaczyć, musiałam odgarnąć z twarzy włosy, które na nią
opadły. Moim oczom ukazał się Justin z zamkniętymi oczami. Przyciągnął mnie do
siebie i objął ramionami. Kiedy poczułam jego ciepłe dłonie na moich plecach,
zdałam sobie sprawę z tego, że jestem nago.
Poruszyłam się niespokojnie.
Bieber zacisnął ramiona wokół mojego ciała, uniemożliwiając mi ruch. Zamruczał
zadowolony.
-Justin, puść mnie. –
wymamrotałam, czując, jak moja twarz robi się czerwona jak pomidor.
-Jeszcze chwila. – wyszeptał i
złożył na mojej szyi delikatny pocałunek. – Wyłączysz to dzwoniące coś?
-Musisz mnie puścić, żebym mogła
to zrobić. – wsadziłam dłonie między nasze brzuchy i odepchnęłam się lekko od
niego. Rozluźnił uchwyt i otworzył oczy. Szybko zakryłam piersi ręką, a chłopak
mruknął niezadowolony.
-Nie zakrywaj się, widziałem cię
przecież nago. – owinęłam się kołdrą i wyłączyłam budzik. Skoro mam iść do szkoły, to muszę wziąć coś na kaca. W jednej z
szafek trzymałam tabletki na ból głowy, tachykardię (tak, mam tachykardię) i na
kaca. Wzięłam do ust tą odpowiednią i szybko ją przełknęłam. Gorzki smak
wypełnił wnętrze mojej buzi, a ja skrzywiłam się.
-Justin, uświadom mnie, czemu
jestem naga? – odwróciłam się w stronę uśmiechającego się Biebera i spojrzałam
na niego wyczekująco.
-Chcesz wiedzieć? – uniósł
zabawnie brwi, a ja potaknęłam.
-Tylko mi nie mów, że
uprawialiśmy seks.
-Nie, nie uprawialiśmy seksu.
Zrobiłem ci minetkę, podobało ci się, a ty mi obciągnęłaś. Jesteś w tym
świetna, musisz to robić częściej. – poczułam jak na moją twarz wypełza
rumieniec. Musiałam podeprzeć się o biurko, żeby nie upaść. W tej wodzie na
pewno coś było. Teraz jestem tego pewna, bo nie piłam dużo.
Justin podszedł do mnie i
odgarnął moje włosy na ramię. Delikatnie ujął moją twarz w swoje dłonie.
Spojrzałam na niego.
-Miałem szansą przelecenia cię,
ale nie skorzystałem. Sama chciałaś i to ty zaczęłaś. Podobało ci się. Nawet
błagałaś mnie o więcej. – wytarł kciukiem pojedynczą łzę, która spłynęła mi po
policzku. Moje emocje ponownie wychodziły spod mojej kontroli.
-Dlaczego to zrobiłeś? –
wyszeptałam łamiącym się głosem.
-Skorzystałem z okazji, każdy by
skorzystał.
-Nie mówię o minetce, tylko o
narkotykach, które dorzuciłeś mi do wody.
-Chodziło o to, żebyś mi się
oddała. Po prostu. – powiedział i uśmiechnął się uwodzicielsko. Przycisnął
swoje usta do moich. Nie oddałam pocałunku.
-Justin… - wymamrotałam przez
zaciśnięte zęby. – Przestań próbować, nie uda ci się.
-Never sey never, kochanie. –
odpowiedział, ale zanim zdążył coś zrobić, uratował mnie telefon. Spojrzałam w
jego kierunku.
Boże, dziękuję! Odebrałam.
-Cześć, ciociu! - zawołałam do
telefonu.
-Cześć, Miley! Co u ciebie? –
odepchnęłam Biebera i ruszyłam do garderoby.
-Świetnie, mam jutro test z
biologii i uczyłam się cały tydzień. – tak naprawdę, nawet nie otworzyłam
książki.
-Cieszę się, że nie imprezujesz.
– nie, wcale. – Posłuchaj, moja nieobecność w mieście nieco się wydłuży.
-Jak to? – zmarszczyłam brwi.
-Muszę lecieć do Paryża na dwa
tygodnie. Dasz sobie radę dłużej?
-Tak. Nie ma problemu. –
odparłam.
-Trzymaj się, mała.
-Cześć. – rozłączyłam się. –
Cholera. – wymamrotałam i wyciągnęłam z szafy białą tunikę, czarne rajstopy i
szary szal.
Weszłam do łazienki całkowicie
ignorując Justina. Pozwoliłam ciepłej wodzie spłynąć po moim ciele. Przyjemne
uczucie dostało się do każdego centymetra mojego zmęczonego ciała. Lek na kaca
powoli zaczynał działać. Namydliłam się
i nałożyłam waniliowy szampon na włosy. Zaczęłam wcierać go w długie do
pasa włosy i skórę głowy.
-Pozwól, że ja to zrobię. –
Justin zrobił dokładnie to, co ja kilka sekund wcześniej. Odskoczyłam od niego
i szybko zakryłam się ręcznikiem.
-Wynocha stąd! – krzyknęłam i
wskazałam na drzwi. – Już!
-Wyluzuj, mała. Przypominam ci o
tym po raz, nie wiem który, widziałem cię nago. Nie stresuj się tak.
Justin złapał mnie za rękę i
pociągnął w swoją stronę. Zaparłam się nogami, ale śliska powierzchnia wcale mi
nie pomogła. Widząc mój opór, zaśmiał się i obrócił mnie plecami do siebie.
Woda ponownie spływała po moim ciele, ogrzewając je. Szampon ściekał po moich
ramionach i wsiąkał w ręcznik, którego za nic nie chciałam puścić.
-Puść go. – wymamrotał Bieber i
mocno pociągnął za miękki materiał.
-To wyjdź stąd. – wyszeptałam i
przycisnęłam ręcznik mocniej do ciała.
-Nie wyjdę, a ty puszczaj
ręcznik.
-Jestem trzeźwa i przytomna, nie
ma mowy, żebym stanęła przed tobą nago.
-Więc muszę ci w tym pomóc.
Justin doskonale wie, że mam
straszne łaskotki na brzuchu. Zaczął mnie łaskotać, na co zaczęłam się śmiać i
wyrywać.
-Błaagam… przeeeestań… -
zawołałam pomiędzy napadami śmiechu.
Wykorzystując chwilę mojej
słabości, Justin zdarł ze mnie ręcznik i wyrzucił go z kabiny prysznicowej. Kiedy
zdałam sobie sprawę z tego, co zrobił, szybko odwróciłam się przodem do niego i
przywarłam ciałem do niego.
-Ale z ciebie cham. –
zmarszczyłam brwi z niedowierzania, że to zrobił.
-Mówiłem, że ci w tym pomogę i to
zrobiłem. – łobuzerski uśmieszek wypełzł na usta chłopaka. – Poza tym,
wyglądasz strasznie seksownie, kiedy się złościsz.
Poczułam ciepłe ręce Justina na
moich biodrach. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie i przycisnął swoje
rozgrzane usta do mojej szyi. Nie no,
znowu malinka? Jeszcze poprzednia mi nie zeszła! Bieber przyssał się do
mojej skóry tuż pod szczęką. Nienawidzę być do czegoś zmuszana. Z trudem
wetknęłam ręce między moje piersi, a wyrzeźbiony tors blondyna. Odepchnęłam się
od niego całą siłą, jaką tylko miałam. Mruknął niezadowolony i spojrzał na
mnie. Szybko zakryłam piersi rękoma i skrzyżowałam nogi, żeby nie mógł zobaczyć
mojej kobiecości.
-Idź stąd, Bieber. – spojrzałam na
niego wkurzonym wzrokiem. Uniósł ręce w obronnym geście.
-Ok. Nie denerwuj się. – wyszedł z
łazienki, pozostawiając po sobie mokrą ścieżkę.
***
Nadszedł czas na wf. To jedna z
niewielu lekcji, na które nie narzekam. Nie to, że lubię się męczyć, bo nie
lubię. Po prostu sport to dla mnie
ucieczka w przeszłość, w moje dzieciństwo. Kiedy mieszkałam w Nashville, byłam
w reprezentacji stanowej cheerliderek. Wysiłek fizyczny nie był dla mnie niczym
szczególnym, ponieważ szybko do niego przywykłam. Mimo, że dawno nie brałam
udziału w typowym treningu cheerliderek, byłam nieźle rozciągnięta. Bez
problemu robiłam przerzuty (nawet w powietrzu), szpagat, sznurek, mogłam
położyć się na udach, podnieść wysoko nogę i stać na rękach przez jakiś czas. Nie
wiem, czemu te umiejętności nie zanikły, ale czasami mi się przydawały.
W Los Angeles chodziłam z
Danielle i Yoko na pilates, dwa razy w tygodniu. Dodatkowo jeździłam wyczynowo
na desce i codziennie rano biegałam do MacArthur Park i z powrotem do domu. To
spory kawałek, ale dawałam radę.
Razem z Deniką przebierałyśmy się
w luźniejsze ubrania.
-Słyszałam, że mamy dzisiaj wf z
chłopakami. – zaczęła, zdejmując swoją jeansową koszulę.
-Jak to? Czemu? – niech to tylko
nie będzie prawdą.
-Nie ma trenera Smitha i podobno
mają mieć z nami. – założyłam na siebie: czarne szorty i biały top.
-Oby to nie była prawda. –
odparłam bardziej do siebie, niż do niej. Związałam moje długie włosy w
wysokiego kucyka, ale i tak sięgały mi do połowy pleców.
-Też mam taką nadzieję. –
założyła na siebie czarne leginsy do kolan i niebieski top. – Nie wiesz, co będzie
jak każe nam grać z nimi w kosza.
-Co takiego? – zaczęłam się
trochę bać odpowiedzi. Chłopaki w naszej klasie, w większości, są po prostu
wielcy. Wzrost ponad 180 cm i szerocy w barach.
-Ciężko jest z tego wyjść bez
kontuzji. Pomyśl, jak leci do kosza taki Dominic, a ty masz go zablokować, to on
nie zwróci na ciebie uwagi. Staranuje cię, odepchnie, lub coś. W ręczną jest
podobnie. Najgorzej, jak stoisz na bramce, bo rzucają z niesamowitą siłą. Połamią
ci rękę.
Teraz zaczęłam się na serio bać i
modlić, żebyśmy nie miały łączonych zajęć. Zawiązałam moje buty Pumy i
poprawiłam włosy, ponieważ gumka nieco się z nich zsunęła.
Denika założyła niebieskie
conversy i ruszyłyśmy w stronę hali sportowej.
Kiedy weszłyśmy, nasze obawy się
spełniły. Miałyśmy łączony wf. Wszystkie dziewczyny wydały z siebie odgłosy
oburzenia, strachu i niepokoju. Przeszłyśmy obok dwunastu chłopaków i
usiadłyśmy na trybunach.
-Mamy przejebane. – szepnęła Alice.
– Na pewno będzie ręczna lub kosz.
-Może damy radę wyjść i po prostu
pobiegać, a oni sobie pograją. – zaproponowałam.
-To o wiele lepsze od grania z nimi
w cokolwiek. – Denika popierała mój pomysł. Alice, Michaela, Kelsey i Cassie
również potaknęły głowami.
-No dobrze. – zagrzmiał głos
trenera Parksa. – Gramy w ręczną. Dziewczyny na chłopaków. – już nie żyjemy.
-Kurwa. – bąknęła Cassie. Nas
było mniej, niż chłopaków. Nie miałyśmy najmniejszych szans.
Zeszłyśmy na dół i skierowałyśmy
się na swoją połowę.
-Kto na bramkę? – spytała drżącym
z przerażenia głosem Michaela.
-Ja mogę iść. – Kelsey skierowała
się w stronę siatki. – Jak coś mi się stanie, dzwońcie na pogotowie.
Nas było sześć, a chłopaków dwunastu.
-Trenerze, ich jest dwa razy
więcej. – krzyknęła Denika.
-Chłopaki, dzielicie się na dwa zespoły. – wrzasnął. Płeć przeciwna
wykonała polecenie i już po chwili, stanęło przed nami sześciu olbrzymów, w tym
Justin.
No to już nie żyję. Bieber raczej nic mi nie zrobi, ale pozostała
piątka może.
Rozległ się gwizdek i chłopaki
ruszyli z miejsca. Po kilku próbach zabrania im piłki, w końcu mi się to udało.
Pognałam w stronę bramki przeciwników i wpakowałam w nią okrągłą kulę. Trafiłam
centralnie w sam środek. Za mną rozległy się radosne piski dziewczyn. Nie wiedziałam, że umiem grać w ręczną. Zdobyłam
jeszcze pięć bramek i prowadziłyśmy jednym punktem.
Po wbiciu szóstej bramki
usłyszałam niezadowolone pomruki drużyny przeciwnej.
-Zablokujcie ją, nie mogą wygrać.
Nie wiem, kto to powiedział, ale muszę
teraz bardziej uważać.
Gra toczyła się dalej. Co chwila któryś
z chłopaków stawał mi na drodze i nie łatwo było go wyminąć. Kiedy tylko piłka
znajdowała się w moich rękach, pięciu chłopaków w mgnieniu oka wyrastało dookoła
mnie i musiałam ją podać.
Czterech z graczy otoczyło
przerażoną Cassie. Musiała podać piłkę. Wybiegłam jak najbliżej bramki
chłopaków.
-Miley łap! – krzyknęła i rzuciła
piłkę. Jak na tak drobną dziewczynę, dorzuciła do mnie, a nawet dalej.
usiałam odbiec kawałek.
Złapałabym lecący przedmiot, ale Zayn mi to uniemożliwił. Wyskoczył tuż za mną
i po prostu wpadł na mnie.
Upadłam na ziemię i od razu
poczułam okropny ból w kostce. Chwyciłam za bolące miejsce i skrzywiłam się z
bólu. Ale najlepsze jest to, że gra nie została przerwana. Toczyła się dalej.
-Cyrus! Wstawaj i graj dalej! –
wrzeszczał na mnie trener, ale nie byłam w stanie ruszyć stopą.
Podbiegł do mnie Justin. Uklęknął
i położył swoją dłoń na moim ramieniu.
-W porządku? – jego głos
przepełniał niepokój.
-Nie. – odparłam. – Nie mogę
ruszyć stopą.
-Cholera. – Bieber delikatnie
pomógł mi stanąć na nogi. – Dasz radę iść?
-Nie wiem. – odpowiedziałam.
Zrobiłam niepewny krok i zaraz
tego pożałowałam. Ból w kostce był tak mocny, że nogi ugięły się pode mną. Gdyby
nie Justin, upadłabym na podłogę. Wziął mnie na ręce i skierował się w stronę,
nie zwracającego na nas uwagi, trenera. Przeszedł dokładnie przed jego nosem i
posadził mnie na najniższej ławce trybun.
-Trenerze, zabiorę ją do
szpitala. – podszedł do mężczyzny.
-Nie przesadzaj, Bieber. Nic jej
nie jest, może grać dalej. – te słowa całkowicie mnie zaskoczyły.
-Ona nie jest w stanie nawet
stanąć, co dopiero biegać za piłką. Czy ci się to podoba, czy nie, zabieram
Miley do szpitala.
Wrócił do mnie i, nie zważając na
protesty nauczyciela, wyniósł z hali.
-Ten koleś to totalny debil. Nie
widzi, że coś ci się stało. – Justin był wyraźnie wkurzony.
-To tylko nauczyciel, oni nigdy
nie widzą problemu. – odparłam.
-Ten jest najgorszy. Smith
przerwałby grę i dzwonił po pogotowie, a nie uważał, że nic ci nie jest i
możesz grać dalej.
Blondyn kipiał ze złości. Chcąc
go nieco uspokoić, cmoknęłam go w policzek. Spojrzał na mnie zadowolony.
-Nie denerwuj się, bo się ciebie
wtedy boję. – odparłam rumieniąc się. Zaśmiał się i pokręcił głową.
***
Po dwudziestu minutach, które
spędziłam w pozycji leżącej na tylnym siedzeniu samochodu Justina, dojechaliśmy
do szpitala. Uparł się, że powinnam leżeć przez całą drogę. Nie chciałam się
kłócić, więc po prostu uległam.
Wniósł mnie do dużego szpitala i
skierował prosto do pokoju pielęgniarek.
-Mógłby ktoś pomóc?
-Co się stało? – kobieta w
podeszłym wieku zbliżyła się do nas.
-Chyba ma skręconą kostkę, ale
nie jestem pewny. Coś na pewno.
-Już dzwonię po lekarza. Proszę
poczekać na niego przed pokojem. – Justin wyszedł na korytarz i usiadł na
krześle, sadzając mnie sobie na kolanach.
-Będzie dobrze. – wyszeptał zanurzając
twarz w moich rozpuszczonych włosach. Musiałam pozbyć się z nich gumki, żeby
było mi wygodniej leżeć w samochodzie.
-Wiem. Nie martw się. –
przytuliłam się do niego. Nie wiem, co ja wyprawiam, ale czuję się przy nim
bezpieczna i wiem, że mogę mu zaufać. Dziwne.
Po chwili przyszedł lekarz.
-Proszę za mną. – gestem ręki
nakazał Justinowi iść za sobą i ruszył wzdłuż korytarza. Już go nie lubię.
Kiedy znaleźliśmy się w sali z
wielkim aparatem rentgenowskim, blondyn położył mnie na stole. Nienawidziłam
prześwietleń mimo, że praktycznie nic się nie działo. Lekarz ułożył moją stopę
pod odpowiednim kontem i zrobił zdjęcie.
Justin stanął przy mnie i złapał
mnie za rękę. Ortopeda przyglądał się uważnie zdjęciu, w poszukiwaniu jakiegoś
uszkodzenia.
-Niestety muszę panią poinformować,
że kość jest uszkodzona.
Zaje-kurwa-biście. Tego mi tylko brakowało.
~,~
Od autorki:
Dodaję ten rozdział dzisiaj, jako taką poprawę humoru przed jutrzejszą szkołą. Też jestem załamana faktem, że wakacje już się skończyły i trzeba wracać na dziesięć miesięcy do tego przerażającego miejsca.
To mój ostatni rok w gimbazie, wiec muszę skupić się na nauce, jeśli chcę dostać się do liceum im. Reytana. Rozdziały będą dodawane najprawdopodobniej w soboty, jeśli liczba komentarzy będzie przekraczała 15! Będę pisała je w szkole na lekcjach typu: plastyka, angielski, polski, muzyka i religia. Nowy rozdział będzie dopiero w weekend, może uda mi się wcześniej.
Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, napiszcie swoje twittery w komentarzu lub w zakładce informowani.
JAK ZAWSZE WSPANIAŁY <3 @OpsMyKidrauhl
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział :D :)) ♥ Cudnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńJej, ale świetny :D chcę następny już <33
OdpowiedzUsuńi zapraszam też do mnie http://thought-of-you-jb.blogspot.com/ :)
Jest nadal dziewicą :o Jeej, już się bałam.
OdpowiedzUsuńDziękuję, za to, że mnie poinformowałaś i miłego dnia w szkole <3
aww Justin dobrze zrobił że się z nią nie przespał chciaż miał okazje ;) i jeszcze się nią tak słodko zaopiekował <33
OdpowiedzUsuńNo siemasz.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawszę mi się podoba. W sumie nie wiem, co napisać, bo większość już osób napisała, to co ja chciałam -,- więc powiedzmy; Rozdział jest genialny, zajebiście że się nie przespali (choć myślałam, że to zrobią) czekam na następny ;* Pozdrawiam @DameDangerx
Uwielbiam tego bloga <3 Ja zaczęłam liceum i się boję jutra bo nikogo tam nie znam :-/ W dodatku muszę wstawać o 5.30, aby zdążyć na autobus :'( @Juju_Laugh
OdpowiedzUsuńboski!!!!
OdpowiedzUsuńŚwietnyy <3 czekam na kolejny...
OdpowiedzUsuńMatko jak ja kocham ten rozdział i to całe opowiadanie :D GENIALNE :D
OdpowiedzUsuńCzekam na następny ;)
świetny jak zawsze skarbie :*
OdpowiedzUsuń@Dominika_xoxoxo
Czekam na kolejny kochanie xx
OdpowiedzUsuńKels. xx
Świetny :) @wiktoria9873
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :D
Wow cudo
OdpowiedzUsuńKiedy następnyyy ? :3 Juuż chcee aww....
OdpowiedzUsuń