poniedziałek, 15 lipca 2013

PROLOG

PROSZĘ, PRZECZYTAJCIE NOTATKĘ POD PROLOGIEM.

-----------------------------------------------------------------------------------------------
Cały otaczający mnie świat stracił swoje barwy. Widziałam jedynie otaczającą mnie ciemność i jaskrawe płomienie łapczywie pożerające jedyne miejsce, gdzie mogłam być sobą. Przecież jeszcze pół godziny temu wszystko było w porządku.
Siedziałam z rodzicami i rodzeństwem w salonie i oglądaliśmy razem „Władcę Pierścieni: Powrót Króla”. Zajadaliśmy się przygotowanym przez mamę popcornem i pizzą. Byliśmy zwykłą, szczęśliwą, amerykańską rodziną. Rodzice mieli razem piątkę wspaniałych dzieci. Jako rodzeństwo prawie nigdy się nie kłóciliśmy. Zawsze sobie pomagaliśmy.
Nawet nie wiem, jak wybuchł pożar. Obudziłam się na ulicy, ponieważ strażak wyniósł mnie z domu, który właśnie pożerały płomienie. Nie widziałam nikogo znajomego. Nikogo z rodziny.
Podszedł do mnie lekarz i zaczął wypytywać, czy nic mi nie jest. Słyszałam jego słowa jakby z daleka. Nie potrafiłam mu odpowiedzieć mimo, że czułam przeszywający ból w prawym boku.
Zauważyłam, że jeden ze zgromadzonych ludzi niesie na rękach drobne, osmolone ciało. Noah!
Usiłowałam wstać z ziemi i podbiec do siostry, jednak przytrzymano mnie przy zimnej drodze. Krzyczałam i wyrywałam się, powodując jeszcze większy ból w okolicach rannego boku.
-Ona nie żyje. Podobnie jak wszyscy inni. – to były jedyne wyraźnie usłyszane przeze mnie słowa.
Nie! Nie! Ona nie może być martwa! Ma tylko dziesięć lat! To nie może być prawda!
Moje myśli skupiały się wokół mojej małej siostrzyczki, która już nigdy nie spojrzy na mnie swoimi błękitnymi, roześmianymi oczami. Zaczęłam krzyczeć, że Noie nie jest martwa, że żyje. Wyrywałam się i chciałam dostać się do płonącego domu, by dołączyć do rodziny. Poczułam delikatne ukłucie w ramię i po chwili wszystko się rozpłynęło w nicość.
Obudziłam się w jasnym pomieszczeniu. Meble, ściany, wszystko było białe. Umarłam? Nie. Byłam w szpitalu. Powiedziano mi co się wydarzyło. Nie mogłam w to uwierzyć. Dlaczego przeżyłam akurat ja? Dlaczego nie mogłam dołączyć do rodziny po drugiej stronie, w tym lepszym świecie?
Powiedziano mi, że opiekę nade mną obejmie siostra taty, mieszkająca w Stratford, w Kanadzie. Nie chciałam z nią zamieszkać. Chciałam jedynie umrzeć i nie rozumiałam, dlaczego mi na to nie pozwolono, kiedy była ku temu okazja.
Spytałam, jaki dzisiaj dzień. Odpowiedziano, że 6 stycznia. Wczoraj Noah skończyła dziesięć lat. Dlaczego pożar wybuchł w dniu jej urodzin?!
Po dwóch dniach wyszłam ze szpitala i pojechałam z ciotką Lilly do Stratford.

-----------------------------------------------------------------------------------------------
OD AUTORKI:
Oto prolog opowiadania. Mam nadzieję, że się Wam podoba. Pierwszy rozdział ukarze się najprawdopodobniej w środę. Jeśli czytacie rozdział, to proszę o szczere komentarze pod nim. Bardzo mi zależy na Waszych opiniach, ponieważ one motywują mnie do dalszej pracy. Jeśli chcecie, żebym informowała Was o nowych rozdziałach, to napiszcie swój nick z twittera w komentarzu lub na moim profilu.
Karolina 

5 komentarzy:

  1. Jejku.. Smutny początek, straciła tyle na samym starcie życia :<. Nie mogę się doczekać pierwszego rozdziału xx
    Caroline

    Wpadniesz i zostawisz coś po sobie? Z góry dziękuję xx
    http://unfaithful-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Chcę już pierwszy rozdział! To jest świetne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! Za raz czytam dalej :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny ! Nareszcie taki jakiś inny, w pozytywnym tego słowa znaczeniu.;)
    Jak byś mogła mnie informować.
    @YepIamABatman

    OdpowiedzUsuń
  5. jest świetny! uwielbiam go :)

    OdpowiedzUsuń